Na Dzień Kobiet

Jutro Dzień Kobiet, a właściwie MDK (Międzynarodowy Dzień Kobiet). Inicjatywa ta została zapoczątkowana w USA, co piszę dla poinformowania niektórych zaniepokojonych, że to pomysł importowany z ZSRR.

A więc coś o płci pięknej i silniejszej od nas mężczyzn (statystyczny wiek przeżycia kobiet w Polsce to 82 lata, a mężczyzn tylko 74), głównie w kontekście administracji. W pracy funkcjonowałem początkowo w środowisku męskim, bo były to studia na Wydz. Górniczym Politechniki Gliwickiej, a potem praca tamże. Mieliśmy niedużą grupę koleżanek, które ocieplały atmosferę i pozwalały nie zapomnieć, że praca, to nie tylko „chopy”. Potem przyszło między innymi zatrudnienie w Wyższym Urzędzie Górniczym, chlubiącym się surowym charakterem policyjno-wojskowym, z wszystkimi zaletami i wadami takiego stylu. Moje przejście do Głównego Urzędu Statystycznego (70 procent kobiet) mogłoby być szokiem, gdyby nie dorywcza, wcześniejsza praca dodatkowa jako pilota/przewodnika wycieczek zagranicznych. Tam istniała liczebna dominacja pań, zarówno wśród uczestniczek imprez, jak i przewodników/przewodniczek z bratnich krajów. Najlepiej współpracowało się z Rosjankami i Węgierkami.

Nie jest to okolicznościową kurtuazją, ale relacje służbowe z kobietami zawsze oceniałem bardzo wysoko ze względu na rzetelność i profesjonalizm pracowniczek. Faceci są chyba bardziej leniwi, a może to stereotyp, który, o zgrozo, sam przywołuję. Prawdopodobnie przyczyną dobrej współpracy z paniami było także nasze funkcjonowanie w korpusie służby cywilnej, gdzie reguły postępowania były wówczas zdefiniowane konkretnie. W moich czasach zawodowych, to mężczyźni byli częściej szefami, a panie zastępcami, chociaż proporcje stopniowo zmieniały się w kierunku statystycznej równowagi. Oczywiście mieliśmy trzy panie premier (że nie wspomnę o wcześniejszej królowej Jadwidze) oraz prezeski i posłanki, a także wiele profesorek w otoczeniu administracji. Tu kontakty układały się różnie, bo grały już emocje polityczne i feministyczne.

W okresie kierowania przeze mnie Służbą Cywilną (2009/2013) doznałem szeregu kontaktów ze światem idei XXI wieku. Zaczęło się od spotkań z akademickimi językoznawczyniami (?) w temacie zmiany aktów wykonawczych na rzecz sfeminizowania nazw zawodów i stanowisk administracyjnych. Czyli powinno być np. dyrektorka, radczyni, inspektorka. Szczęśliwie nie dyskutowaliśmy poziomu najwyższego (bo to inna regulacja prawna), czyli żeńskiej formy „prezydent” (prezydenta) i „premier” (premierka lub premiera). A byłoby ciekawie, z punktu widzenia ducha języka polskiego. Duch szczęśliwie zwyciężył (brak decyzji, bez komentarza). Pamiętny był coroczny konkurs Kancelarii Premiera dla klas licealnych na temat wizji pozycji kobiet i promocji genderyzmu. Nie zapomnę naszych wahań w Departamencie Służby Cywilnej, jaką punktację przyznać pracy „zostać biskupką”, czy też wskazać coś mniej postępowego. Wydelegowałem do komisji konkursowej panią dyrektor (ponownie przepraszam – na moje stare lata), bo mężczyzna byłby faux pas. Biskupka zwyciężyła.

Od pewnego czasu modne jest „rodzajnikowanie” nośnych emocjonalnie słów, jak np. Polska jest kobietą (ale, nawiasem mówiąc, Rosja i Korea również), demokracja jest kobietą, czy ostatnio – kościół jest kobietą (ponoć słowa papieża Franciszka, bo kościół jest rodzaju żeńskiego w języku włoskim). Piszę „kościół” z małej litery, bo nie wiem, o który chodziło w Rz byłemu gadatliwemu zakonnikowi, aktualnie bez habitu. Swoją drogą, jak się nie podoba Katolicyzm, to jest wiele opcji chrześcijańskich. Przyznam, że niektóre są ciekawe intelektualnie, ale ja pozostanę u Nas, chociaż KK (Kościół Katolicki) słabnie.

Idąc śladem administracji rządowej, to kobiety stanowiące dzisiaj 70 procent administracji rządowej, były od 2008 ofiarami blisko dziesięcioletniej blokady wzrostu podstawy wynagrodzeń ( czyli także pensji). Wiem, że nikt nie czytywał moich raportów z lat minionych. Dopiero ostatnio PiS ruszył te mury, wprawdzie niewiele, ale jednak. Sądzę, że moi byli decydenci z PO, oporni na wzrost wynagrodzeń w nielubianej instytucjonalnie administracji, trochę pomyślą o ludziach służby cywilnej, a przede wszystkim o kobietach. Wychodzi przy okazji także na to, że szklany sufit finansowy można z impetem rozbić, o ile jest się w NBP.

Teraz w ramach codzienności, gdy kobiety mogą być także górniczkami podziemnymi (naciski Międzynarodowego Biura Pracy, w czym kiedyś niechętnie uczestniczyłem w Genewie), pozostaje mieć nadzieję, że nie przesadzimy jeszcze z żołnierkami. Ale wojna jest też kobietą (I. Ghandi – Indie, G. Meir – Izrael, M. Thacher – W.Brytania). Mam nadzieję, że moja żona wykaże wyrozumiałość dla moich powyższych, emeryckich zgryźliwości w temacie wojen i innych potyczek.

Poniżej, kwiatek elektroniczny dla Pań – może konwencjonalnie, ale naprawdę szczerze !

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s