Bezbronna służba cywilna ?

Pracując w centralnej administracji rządowej od 1991 roku, a więc pod rządami ustaw o służbie cywilnej z 1998 i 2008 roku (z kontrowersyjnymi nowelizacjami z czasów lewicy i pierwszego PIS), nigdy nie postawiłbym pytania, jak w tytule tego tekstu.

Członkowie korpusu służby cywilnej byli bowiem nieźle zabezpieczeni systemowo. Niech mój przypadek posłuży jako przykład. W okresie rządów lewicy (2001 – 2004) zostałem jako dyrektor generalny nagle wezwany do mojego przełożonego – prezesa Wyższego Urzędu Górniczego, który wręczył mi niespodziewanie odwołanie przez ówczesnego premiera L. Millera. Coś się wokół mnie chmurzyło w kontaktach w urzędzie, ale rzekomo nieuprawnione wydanie ok. 1000 zł na dedykowane życzenia noworoczne, to zdawał się być mocno „dęty” pretekst. Byłem wówczas sekretarzem generalnym usytuowanego w Polsce sekretariatu międzynarodowej organizacji World Mining Congress, której aktywność finansował budżet WUG. Pracowałem oczywiście społecznie, wyjeżdżając umiarkowanie za granicę, co bolało niektórych. Zareagowałem szybki, składając do Sądu Pracy pozew o naruszenie ustawy o sc z 1998 r. Kibicowało mi wiele osób z różnych środowisk i niektóre media. Napisałem również do premiera szerokie uzasadnienie mojego, chyba bezprecedensowego, kroku prawnego (dyrektor generalny skarży Prezesa Rady Ministrów). W ustawowym terminie dostałem przez kuriera z Warszawy (WUG mieści się w Katowicach) pismo – decyzję premiera, w którym wycofał on swój „akt woli” odwołania mnie ze stanowiska. Był to szok dla urzędu i satysfakcja dla mnie, chociaż późniejsze życie zawodowe nie było łatwe. Paradoksalnie, dopiero objęcie władzy przez PIS w 2006 roku, zmiana kierownictwa urzędu i powstanie Państwowego Zasobu Kadrowego, umożliwiło mi zamianę WUG na Główny Urząd Statystyczny, w tej samej roli. Przypuszczam, że moja postawa neutralnego politycznie państwowca, miała znaczenie w tym transferze.

Inny przykład, to moje działania jako szefa służby cywilnej (SSC) wobec dyrektorów generalnych pod rządami ustawy z 2008 roku. Prawdą jest, że w czasie moich blisko 5 lat na tym stanowisku, wymianie uległo blisko 50 procent dyr. generalnych ok. 60 ministerstw, urzędów centralnych i wojewódzkich. Jednak procedura odejść odbywała się w trójkącie: minister – SSC – dyr. generalny. Nikt z dyrektorów nie trafił na bruk, ani nie był zaskakiwany. Zwykle obejmował (a) stanowisko w sc adekwatne do swoich kompetencji, z kilkoma wyjątkami (stan zdrowia, uzależnienie). Gabinety polityczne nigdy nie mieszały się do tych ruchów kadrowych, przynajmniej w kontaktach ze mną. A obsadzania wakatów na stanowiskach dyrektorów generalnych czujnie pilnowała Rada Służby Cywilnej, złożona między innymi z kompetentnych przedstawicieli opozycji. Oprócz przeciągania terminów naborów/konkursów (co było „zasługą” ministrów), Rada nie zgłaszała zastrzeżeń. Oczywiście w setkach rekrutacji na mniej eksponowane stanowiska bywało różnie. Starałem się interweniować, o ile dotarły do mnie sygnały o nieprawidłowościach. Generalnie system funkcjonował. Jeszcze jedna uwaga. Służby podległe Ministerstwu Finansów, jak już wcześniej wspomniałem w innym blogu, były mocno „wyemancypowane”  z jednolitego korpusu, stąd moje oddziaływanie np. na skarbówkę było ograniczone.

Czas na myśl przewodnią moich wynurzeń. Nowela ustawy o sc z 2015/2016 roku w zdecydowany sposób zdemontowała zabezpieczenia członków korpusu, szczególnie na wyższych stanowiskach. W znacznym stopniu przybliżyła je do zwykłego stosunku pracy. W minionych latach funkcjonowała swoista umowa społeczna: nie protestujemy, lojalnie wykonujemy polecenia politycznych przełożonych (w granicach prawa), ale, oprócz etosu służby, mamy także stabilność pracy i przyzwoite zarobki. Tego już nie ma, a blokada wzrostu wynagrodzeń od 2008 roku , to skandal. Takie podejście do instytucji publicznych wpisuje się niestety w wielowiekową tradycję naszego państwa, że „Polska nie/rządem stoi”.

Konkludując, chciałbym zaproponować poddanie  pod dyskusję problematyki strajku jako formy ochrony zasad służby cywilnej. Dla niektórych może być to świętokradztwem, dla rządzących dyskomfortem, ale uważam, że trzeba dostosowywać się do realiów zmieniającego się otoczenia prawnego.

Wiemy, że temat strajku w administracji państwowej i rządowej poruszono w 2014 i 2015 roku, a w bieżącym roku w Bydgoszczy. Pozbawienie prawa do strajku m.in. w administracji rządowej wprowadziła ustawa z 1991 roku o rozwiązywaniu sporów zbiorowych. Furtką dla tej restrykcji jest art. 59 Konstytucji RP. Także ustawy o służbie cywilnej zakazywały i zakazują zakłócania normalnego (?) funkcjonowania urzędu. Swego czasu NSZZ „Solidarność” była aktywna w tym obszarze. W 2014 r. złożyła wniosek o zbadanie zgodności ustawy z 1991 r. z Konstytucją RP przez Trybunał Stanu. W 2015 r. „Solidarność” złożyła skargę do Międzynarodowego Biura Pracy o naruszenie przez Polskę konwencji nr 154 MOP. Co z tego wyniknęło; proszę o komentarze.

Kończąc, mam świadomość, że moje uwagi (na bazie doświadczenia zawodowego) ogniskują się na „topie” hierarchii służbowej sc. Może więc opinie większości ze 119 tysięcy członków korpusu służby cywilnej są odmienne, a moje sugestie chybione? Ale sam fakt uruchomienia dyskusji o strajku jako narzędziu obronnemu służby cywilnej byłby ostrzeżeniem.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s