Mity Ministerialnego Eldorado

Jak przystało na początek roku, media ekscytują się przyznanymi w administracji rządowej nagrodami dla osób zajmujących kierownicze stanowiska w państwie, tak zwanej „R”ki. Kolejna już opozycja chłoszcze biczem krytyki swoich rządzących następców za nieuzasadnioną (?) rozrzutność. A to bzdura, wynikająca z funkcjonującej od 1981 roku (sic!) ustawy o wynagrodzeniach „R”ki wraz z rozporządzeniem (kilkakrotnie zmienianym) Prezydenta RP w sprawie szczególnych zasad wynagradzania ww osób.

Wynagrodzenia prezydenta, premiera, ministrów i ich zastępców, szefów urzędów centralnych oraz wojewodów są zdecydowanie za niskie! Jeżeli pełna emerytura prokuratora w stanie spoczynku może być porównywalna z „pensją” prezydenta i, jeżeli ministrowie (nie mówiąc o podsekretarzach stanu) zarabiają na poziomie obsługujących ich dyrektorów departamentów, to jest to błędem politycznym, wynikającym ze strachu rządzących przed populizmem mediów. Ten kompleks dotyczy wszystkich opcji politycznych RP.

Kilka przykładów z czasów, gdy byłem Szefem Służby Cywilnej i analizowałem te nieprawidłowości do 2012/2013 roku. Przeciętne wynagrodzenie „R” wynosiło wówczas poniżej 12 800 zł, czyli tyle ile dyrektorów. Elita urzędnicza – dyrektorzy generalni zarabiali (wszystkie elementy wynagrodzenia wraz z nagrodami) przeciętnie 20 000zł, ich przełożeni z „R”ki: 10 000 – 15 000zł (2009). W niektórych instytucjach rządowych szczebla centralnego wynagrodzenia kierowników urzędów stanowiły 53 procent dyrektorów generalnych. W 2015 r. przeciętne wynagrodzenia na wyższych stanowiskach w służbie cywilnej wynosiło 13 100zł. Dziś tych stanowisk już nie ma, ale można założyć, że kwoty te są nadal zbliżone (dla dyrektorów generalnych niższe, bo bez dodatków służby cywilnej). Zostały inaczej „zaszufladkowane”, w związku z częściową likwidacją służby w 2015 r., o inflacji nie wspominając.

Niech, jako przykład, posłużą moje losy. Gdy przeszedłem ze stanowiska dyrektora generalnego GUS na stanowisko Szefa Służby Cywilnej („R”) w 2009 r., moje wynagrodzenie spadło o ok. 20 procent. Jeszcze gorzej było, gdy zostałem podsekretarzem stanu – Głównym Geologiem Kraju w 2013 roku – dalsza redukcja wynagrodzenia o 3000zł miesięcznie (inne składniki mnożników). Nawiasem mówiąc, zarobki wiceministrów to największe dziadostwo w rządzie. Na rękę, po zapłaceniu czynszu za lokal służbowy (nikt nie zwraca za zakwaterowanie ministrom) i kosztów wyjazdów do domu (nikt nie zwraca za odwiedziny rodziny w miejscu stałego zamieszkania, chyba, że jest się premierem lub dysponuje samolotem wojskowym – dobrze być więc Warszawiakiem), pozostawało mi niecałe 6000zł. Za kilkunastogodzinna pracę w stresie w obcym środowisku, gdzie nawet dostęp do służby zdrowia był utrudniony (likwidacja przychodni w KPRM), a rodzinę poza stolicą trzeba było wesprzeć.

Nadmieniam, że nie chcę biadolić, bo wiedziałem co mnie czeka w „rządówce”. Jak się chciało być państwowcem, to trzeba było ponieść tego skutki. Dzięki Bogu, dzisiaj na emeryturze, po 41 latach pracy w sektorze publicznym (w tym 25 lat w administracji rządowej), pobieram z ZUSu  niewiele mniej netto, niż jako wiceminister.

Wracając do nieszczęsnych nagród dla ministrów przypomnę tylko, że KPRM dysponowała zawsze pulą nagród dla „R”ki. Wykorzystywano je następująco: np. 2001 – 2,245 miliona zł, 2007 –  1,963 miliona zł, 2008 – 243 tysiące zł, 2010 – 15 tysięcy zł (absolutne dno), 2012 – 377 tysięcy zł (ostatnie znane mi dane). Sam nigdy nie dostałem nagrody, więc gratuluję mojemu następcy, że ten trend wreszcie się odwrócił. Według mojej wiedzy, poza kilkoma wyjątkami, nikt z „R”ki nie został nagrodzony w ciągu mojego blisko 7 letniego urzędowania w kręgu władzy (2009/2015), co spotykało się z cynicznymi komentarzami zainteresowanych.

W czasach, gdy byłem Szefem Służby Cywilnej przygotowałem w 2011  z własnej inicjatywy raport dla Kancelarii Prezydenta, Premiera, Sejmu i Senatu oraz dla NIK sugerujący wzrost wynagrodzeń „R”ki do średniego poziomu dyrektorów generalnych, poprzez zmianę mnożników w przytoczonym rozporządzeniu. Proponowałem wzrost o 5000zł miesięcznie. Niestety, z tego co wiem, nie zgodziła się na to Kancelaria PRM, przy przychylności pozostałych adresatów.

W świetle tego, co napisałem, uważam dzisiejszą akcję PiS obdarowywania ministrów, etc nagrodami w wysokości 50 000- 70 000zł za uzasadnioną i racjonalną. Rozumiem też przyczynę zastosowania niezręcznego trybu nagrodowego. Łatwiej go zastosować jednym ruchem, niż walczyć o zmianę komunistycznej ustawy i stosownego rozporządzenia. Zaraz odezwaliby się też parlamentarzyści, których byt doczesny jest bardziej komfortowy. Inna sprawa, że w stosunku do omawianych nagród  można się było bardziej pochylić nad zasługami oraz ich uzasadnieniem.

 

 

2 myśli w temacie “Mity Ministerialnego Eldorado”

  1. „Problemy związane ze złą sytuacją płacową narastają w służbie cywilnej już
    od dziewięciu lat. W tym okresie nie udało się wypracować nowych mechanizmów
    kształtowania wynagrodzeń w korpusie służby cywilnej. (…)W latach ubiegłych docierały do Szefa
    Służby Cywilnej informacje, że członkowie korpusu służby cywilnej, ze względu
    na bardzo niskie wynagrodzenia, równocześnie korzystają z pomocy społecznej. Taki
    stan rzeczy uderza w państwo polskie. ”

    Co tu więcej trzeba pisać. Tak wygląda służba cywilna AD 2018

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s